Witam.Ten artykuł piszę za zgodą właściciela😀
♿️Billboard przed Areną Gliwice głosi: „The future is here” [Przyszłość jest tutaj], reklama na telebimie gwarantuje nieskończone emocje, a obiekt przez głośniki reklamuje się jako jeden z najnowocześniejszych w Polsce, ALE
….jeśli chodzi o stosunek do osób z niepełnosprawnościami, to niestety są tam jeszcze bardzo w przeszłości, a większość emocji, które zapewniają, ma mocno negatywny charakter. Gdybym sam tego nie doświadczył, nie uwierzyłbym, że tak wiele rzeczy może pójść nie tak, a ludzie pracujący przy dużej imprezie masowej mogą być aż tak niekompetentni.
Zazwyczaj nie skarżę się na świat w social mediach, ale tym razem mam nadzieję, że jak najwięcej osób zobaczy ten wpis, może dotrze on do kogoś decyzyjnego i w przyszłości coś się zmieni na lepsze. Dalsza część tekstu może być ciut nużąca, ale jednocześnie jest trochę bulwersująca i w sumie nieco śmieszna, gdyby nie to, że to nie fikcja. Zatem przybliżę Wam perypetie mojego wejścia na niedzielny koncert Scorpions licząc na to, że dobrniecie do końca i może podacie dalej, abyśmy wspólnie wokół tego zrobili trochę uświadamiającego szumu.
Źle zaczęło się już długo przed wjazdem do Areny, ustawiona na jednym z rond wolontariuszka (miała kartonik z napisem: „Chętnie pomogę!”) na pytanie, od której strony najsprawniej wjechać do obiektu, aby dotrzeć do miejsc wyznaczonych dla osób z niepełnosprawnością, ze zdziwieniem zapytała: „A to w ogóle są takie?”. Potem były jeszcze rozmowy z trójką wolontariuszy na trzech wjazdach i do wszystkich ten sam jasny komunikat: „Mam kłopoty z poruszaniem, chcę podjechać jak najbliżej obiektu, wiem że jest darmowy wjazd dla osób z niepełnosprawnością, którędy mogę to zrobić?” Odpowiedzi typu: „Nie wiem”, „Tutaj chyba nie mogę Was wpuścić, bo chyba wszystko jest dla widzów kupujących bilet w przedsprzedaży”, „Tu parkują tylko VIPy i wszystko jest zajęte, jedźcie 100 m dalej”. Ostatecznie wylądowaliśmy na parkingu po drugiej stronie ulicy, czyli na oko jakieś dodatkowe 500-700 m do przejścia, a jeden z parkingowych chciał nas ustawić w połowie a nie na początku sporego parkingu (dokładając kolejne metry).
Zostawiliśmy auto! Idziemy w stronę Areny, ciśnienie gwałtownie wzrasta, bo nawijając na zmęczone nogi dodatkowe metry mijam kilka pustych, niebieskich kopert parkingowych dla niepełnosprawnych, które jak się później zorientowaliśmy pozostały najprawdopodobniej puste przez cały koncert. Po drodze mijamy windę na poziomie ulicy, więc pojawia się nadzieja, że może ktoś nas nią wwiezie na górę. Znowu zaczepiamy kilka osób z obsługi dopytując o możliwość skorzystania z ułatwienia.
Odpowiedzi równie bulwersujące, co mało pomocne: „Państwo przed Panem zjechali po prostu wózkiem po schodach”; „Ale widzę, że Pan chodzi, to może mógłby Pan wejść te kilka stopni na górę do najbliższego wejścia? Nie musi Pan iść do tego na bilecie, proszę tylko rozmawiać z dowódcą.” Podchodzimy pod wskazane wejście. Okazuje się jednak, że nie ma za bardzo z kim rozmawiać, a akurat ta brama najprawdopodobniej w ogóle nie zostanie otwarta, więc trudno szukać jakiegoś dowódcy wejścia. Wolontariusz porzuca nas w pół zdania i odchodzi z innymi osobami pytającymi go o wejście VIP.
Zrezygnowani schodzimy po schodach, po których przed chwilą bez sensu weszliśmy na wyraźne wskazanie ochroniarza, robimy kolejne pół okrążenia wokół obiektu i wejściem opisanym na bilecie, bez niczyjej pomocy po prostu wchodzimy do środka.
Musimy dostać się na trzecią kondygnację obiektu, więc liczymy na to, że chociaż teraz uda się skorzystać z windy. Jednak nasza naiwność szybko zostaje brutalnie zweryfikowana. Najpierw wolontariusze kierują nas do jednej z wind, która jak się okazuje jedzie do zamkniętej dla publiczności kuchni obiektu, gdzie w ogóle nie powinno nas być, a Pani z obsługi stojąca bezpośrednio przy tej windzie „nie miała pojęcia, gdzie ona jeździ”. Wskazują nam kolejną windę oddaloną o jakieś 50-100 m od schodów na naszą kondygnację. Próbujemy! Pod windą okazuje się, że nie jeździ, a zaczepiona wolontariuszka nie wie jak ją uruchomić i nie ma też możliwości zapytać, bo „nie ma z nikim łączności”. Zresztą co druga zapytana osoba z obsługi mówi nam, że: ”w tym budynku są gigantyczne problemy z łącznością i muszą się ratować dzwonieniem przez komunikator internetowy”.
Zrezygnowani postanawiamy wrócić na schody, kiedy umęczony chodzeniem w kółko i spocony tak jakbym właśnie brał prysznic, siadam na chwilę na podłodze pod ścianą, jedna z wolontariuszek proponuje mi wezwanie patrolu medycznego (w sumie nie wiem jak, skoro nie ma łączności), ale na pytanie o działającą windę, która mogłaby wywieźć nas na górę, bezradnie rozkłada ręce.
Ostatecznie w nowiutkim, mającym spełniać wszystkie standardy dostępności obiekcie pełnym wind (niejeżdżących), w XXI wieku, na koncercie grupy światowej sławy muszę 3 piętra do góry wtargać się po schodach na własnych nogach. Na jakiekolwiek sensowne wsparcie pewnie czekałbym do końca koncertu i nie koniecznie zdążyłbym go zobaczyć.
Drogie Miasto Gliwice, Areno Gliwice, firmo ochroniarska, Prestige MJM, drodzy dziennikarze lokalnych mediów może zainteresujecie się sprawą?! Warto byłoby zwrócić baczniejszą uwagę na doinformowanie i przeszkolenie wolontariuszy, a także uwrażliwienie obsługi na potrzeby osób z niepełnosprawnościami. Bo opisana powyżej sytuacja nie wystawia Wam najlepszego świadectwa.
Drodzy znajomi z niepełnosprawnościami (i wszyscy których denerwuje taka ignorancja), jeśli chcecie podajcie dalej, może to zwróci czyjąś uwagę, coś zmieni na przyszłość i pomoże innym osobom z niepełnosprawnościami, które wybiorą się na jakiś koncert do Gliwic?! Pisze pan Paweł
Niestety, niby wszyscy trąbia, że obiekty są przystosowane również dla osób niepełnosprawnych, ale w praktyce często mija się to z prawdą, czego najlepszym dowodem jest ten wpis.
OdpowiedzUsuńNiestety to są smutne realia. W niektórych państwach jest nieco lepiej, ale szczerze mówiąc niski poziom jest przerażaający :(
OdpowiedzUsuńNiestety, bardzo wiele miejsc nie jest przystosowanych dla niepełnosprawnych.
OdpowiedzUsuń