Wielu fanów zespołu Linkin Park zgadza się z jednym stwierdzeniem: bez Chestera Benningtona, to już nie to samo. Trudno się z tym nie zgodzić – Chester był nie tylko wokalistą, ale również duszą i sercem zespołu. Jego głos, charyzma i osobowość ukształtowały brzmienie Linkin Park, a jego śmierć pozostawiła ogromną pustkę w sercach fanów na całym świecie. Jednak po latach ciszy, zespół podjął decyzję, która na nowo ożywiła nadzieje fanów – Linkin Park postanowił wrócić na scenę, choć w zupełnie nowym kształcie.
Nową wokalistką zespołu została Emily Armstrong, co spotkało się z mieszanymi emocjami wśród fanów. Wybór kobiety do roli frontmana w zespole, który przez lata kojarzył się z męskim wokalem, wzbudził zaskoczenie. Niektórzy poczuli szok, inni z kolei z zaciekawieniem oczekują, co nowego przyniesie Emily do muzyki zespołu. Ja osobiście kocham Linkin Park i choć przyznaję, że byłam zaskoczona, że wybrano wokalistkę, szanuję ten wybór. Musiała być naprawdę dobra, skoro zespół, który ma tak wysokie standardy, postawił właśnie na nią.
Warto też zastanowić się, co sam Chester by o tym pomyślał. Jestem przekonana, że cieszyłby się z faktu, że jego zespół się podniósł i nie poddał. Chester zawsze mówił o tym, jak ważna jest dla niego muzyka jako forma wyrażania emocji, walki z przeciwnościami i dzielenia się doświadczeniami z innymi. Właśnie dlatego, mimo jego nieobecności, muzyka Linkin Park nadal może inspirować i pomagać ludziom. Oczywiście nikt nigdy nie zastąpi Chestera, ale to nie oznacza, że zespół nie ma prawa do nowej drogi.
Powrót Linkin Park to dla fanów emocjonalny moment. Warto dać zespołowi szansę i otworzyć się na to, co przyniosą nadchodzące lata. Muzyka, nawet w zmienionej formie, ma nadal tę samą moc – łączy, porusza i przynosi ulgę w trudnych chwilach. A kto wie, może Emily Armstrong swoim wokalem zaskoczy nas wszystkich, pokazując, że kobieca energia może wnieść do zespołu coś zupełnie nowego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz