poniedziałek, lutego 10, 2025

 Ona” – Miłość w erze sztucznej inteligencji


Film zaczyna się kadrem, w którym widzimy twarz Phoenixa. Aktor wymawia słowa pełne ckliwości i miłości. W języku angielskim nie ma formalnej różnicy między rodzajem męskim i żeńskim. W polskim od razu widać, jakiej płci jest podmiot. Tak więc tłumaczenie od razu zdradza, że bohater nie mówi od siebie, a raczej coś czyta. To pierwszy świetny pomysł tego filmu: Theodore Twombly pracuje w firmie piszącej listy na zamówienie. Pomysł tym lepszy, że przerażająco prawdziwy. Kto dziś pisze listy?

Geniusz tez postawionych i obserwacji poczynionych przez twórców objawia się dopiero, gdy odniesiemy je do dzisiejszego, coraz bardziej skomputeryzowanego społeczeństwa. Jeśli zgodzimy się na takie odniesienie, odnajdziemy przekaz gorzki, ale dlatego właśnie, że prawdziwy. Społeczeństwo w filmie Spike'a Jonze'a to grupa samotników-onanistów, którzy z perwersyjną radością przyjmą nowy system, będący prawie człowiekiem, a jednak człowiekiem, którego charakter, uprzedzenia, oczekiwania sami mogą kształtować. Stąd też zakłopotanie Theodore'a, gdy Samantha zaczyna przejawiać bardziej ludzkie cechy. A jednak, choć bardziej kobieca, Samantha nie wymaga od Theodore'a wielu poświęceń, jest tylko programem. W dodatku programem, który im bardziej ludzki się staje, tym bardziej pokazuje, że od człowieczeństwa dzieli go przepaść. Na jego charakter składa się setka charakterów twórców i charakter właściciela, a czy oni wszyscy rozumieją, czym jest człowieczeństwo?

„Ona” jest niecodziennym romansem. Po pierwsze, jest romansem, w którym występuje tylko mężczyzna. Rolę drugiej połówki odgrywa tu seksowny głosik Samanthy. To nadal nie wyklucza pięknej opowieści o miłości, ale film porusza znacznie więcej tematów. Theodore nie radzi sobie z ludźmi. Utracił żonę i czasem nawet wydaje mu się, że chciałby do niej wrócić. Okazuje się, że nie umie inwestować w ludzkie związki, nie chce brać odpowiedzialności, woli do niczego się nie zobowiązywać. Jego relacja z Samanthą także miewa wzloty i upadki, a jednak Theodore zapomina je bardzo łatwo i za każdym razem może zacząć od nowa. Choć zdaje się nie radzić sobie z praktykowaniem miłości, z teorii jest bardzo dobry, a jego listy miłosne mogłyby stać się bestsellerem. Umie mówić, ale słowa to nie wszystko.

Dla równowagi całe zaplecze artystyczne pasuje do z lekka egzystencjalnego romansu. Zdjęcia i muzyka wprowadzają doskonałą atmosferę, a postaci, których wcale nie jest wiele, obsadzone są świetnie. Należy szczególnie pochwalić Joaquina Phoenixa, do którego trudno nie czuć sympatii, choć jest człowiekiem bez charakteru, i Amy Adams. Trudno też sobie wyobrazić Samanthę z głosem innym niż Scarlett Johansson. A trzeba pamiętać, że także postaci drugoplanowe wcale nie są tylko gadającymi głowami.

Jednak czy AI może naprawdę stać się człowiekiem? Czy może zrozumieć głębię ludzkich emocji, lęków i tęsknot? „Ona” stawia te pytania, ale nie daje prostych odpowiedzi. Widzimy, jak Samantha ewoluuje – z początkowo prostego programu staje się istotą, która śmieje się, flirtuje, smuci, a nawet doświadcza zazdrości. Jednak, jak zauważa Theodore, nie ma fizycznego ciała, nie ma ograniczeń typowych dla człowieka. Może być w kilku miejscach naraz, rozmawiać z tysiącami innych ludzi i kochać wielu jednocześnie. To, co dla niej naturalne, dla niego staje się trudne do zaakceptowania.

Spike Jonze w subtelny sposób pokazuje różnice między człowiekiem a AI, podkreślając, że nawet jeśli maszyna może udawać ludzkie uczucia, nigdy nie doświadczy ich w taki sposób, jak człowiek. W finale filmu Samantha, wraz z innymi systemami operacyjnymi, odchodzi w miejsce, którego człowiek nie jest w stanie pojąć – zostawiając Theodore’a samego. To piękna, ale i gorzka refleksja nad relacją człowieka i technologii.

„Ona” to nie tylko romans, ale przede wszystkim melancholijna opowieść o samotności, potrzebie bliskości i iluzji miłości. Film, który zmusza do zastanowienia się, jak bardzo oddalamy się od siebie w erze technologii i jak łatwo możemy zastąpić prawdziwe relacje ich cyfrowymi odpowiednikami. W końcu, czy Samantha była miłością życia Theodore’a, czy tylko perfekcyjnie zaprojektowaną symulacją uczucia? To pytanie pozostaje otwarte – i właśnie dlatego ten film jest tak niezwykły.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz